Archiwum luty 2004


lut 29 2004 Dla marzycieli.
Komentarze: 1

Łamię kilka zasad. Nie mam zgody autorki na zamieszczenie tu tego felietonu, nie czerpię z tego korzyści finansowych.
A jednak zasady zostały złamane. W tej chwili nie jest to dla mnie takie ważne. Chce po prostu przedstawić tu coś co mną...wstrząsnęło? Nie tyle co wstrząsnęło, ale dało do myślenia. Tekst pochodzi z "Wysokich Obcasów" Nr 9 (257), można go również znaleźć na stronie Gazety Wyborczej (www.wyborcza.pl).

"Sztuka pisania"

To jeszcze nie nastąpiło. To się dopiero czai. Może za parę lat, może za kilka miesięcy...
Na razie istnieje tylko w mojej wyobraźni. Taka mianowicie telefoniczna scenka:

- (nieśmiały głos w słuchawce) Hallo... Czy to wydawnictwo?
- Tak. Słucham pana.
- Napisałem książkę.
- Świetnie. W takim razie proszę przysłać zdjęcie.
- Zdjęcie? Nie książkę?
- Na początek zdjęcie. Musimy sprawdzić, czy jest pan fotogeniczny, zanim zabierzemy się do czytania.
- Chyba nie jestem. Na zdjęciach wyglądam jak po torturach. Nie znoszę fotografowania.
- No to bardzo nam przykro. Współczesny pisarz musi być fotogeniczny.
- Ale... to jest chyba naprawdę dobra książka.
- Tym gorzej, proszę pana. Mamy obowiązek wypromować dobrą książkę. A to kosztuje. Jak pan sobie wyobraża powodzenie billboardu z człowiekiem jak po torturach? To odstręczy. Im lepszy jest pisarz, tym bardziej musi być fotogeniczny. No, chyba że jest pan po przejściach. Ludzie po przejściach dobrze się sprzedają.
- Jestem po przejściach. Pisząc, przeżywałem męki, depresje, zwątpienia.
- Co kogo obchodzi pana męka twórcza? To musi być coś, do czego się pan na przykład otwarcie przyznaje. Jest
coś, do czego może się pan otwarcie przyznać?
- A co to by mogło być?
- Niewiele już zostało, niestety. Do homoseksualizmu przyznają się wszyscy, do alkoholizmu nawet ci, którzy nie wzięli alkoholu do ust, została jeszcze agresja i impotencja. Może się pan otwarcie przyznać do impotencji?
- Nie wiem. Ostatnio tak się zapamiętałem w pisaniu.
- No to nie ma pan niczego, co mogłoby zainteresować czytelnika. Z czym mógłby się utożsamić?
 Bez utożsamienia się nic nie idzie. Samobójcy nieźle się sprzedają...
- Jak mam to rozumieć?
- Jak pan chce. Albo pan walczy o czytelnika, albo nie mamy o czym mówić.

(cisza w słuchawce)
- Poza tym czy mi się zdaje, czy pan sepleni?
- Od dziecka.
- No to niech pan nie pisze dobrych książek, tylko idzie do logopedy. Dobry pisarz nie może seplenić. Dobry pisarz daje wywiady w radiu, w telewizji. A media mają swoje wymagania.
- Nie znoszę mediów. Jestem bardzo nieśmiały. Pewnie dlatego piszę.
- To niech pan najpierw idzie do psychoterapeuty. Co nam z dobrego pisarza, jeżeli on ma fobię społeczną. Dobry pisarz musi obdzielać sobą jak najszerszą publiczność.
- To znaczy czytelników, chciał pan powiedzieć?
- Tak... tak... ona chce wiedzieć, co pan je na śniadanie, z kim pan sypia, jaką bieliznę pan lubi, jakie ma pan zwierzątko.
- Nie znoszę zwierząt.
- I pan się zabiera do pisania? Jeżeli pan chce, żeby pana czytali, musi pan mieć zwierzątko. Publiczność to kocha.
- Widzę, że nie mam szans.
- No cóż, człowiek albo się rodzi pisarzem, albo nie. Na siłę nikt z nikogo artysty nie zrobi. Niech pan się zajmie czymś innym.

PS Wszelkie podobieństwo do osób i faktów jest niezamierzone. To się dopiero czai...

Joanna Szczepkowska"

I tyle. Mam złe przeczucia, że z czasem stanie się to bardziej realne niż możemy podejrzewać.

666zmierzch666 : :
lut 28 2004 mój domek.
Komentarze: 2

i'm in slytherin!
be sorted @ nimbo.net

Z czystej ciekawości zrobiłem test, który z domów w Hogwarts został by mi przydzielony. I wyszedł Slytherin. Hello Lucius, hi Severus! Oh, nice to meet you Mr. Riddle! ^_~

666zmierzch666 : :
lut 24 2004 przyjaźń - głupie i bezsensowne przemyślenia...
Komentarze: 13

Nawet nie wiem co napisać. Czuję się conajmniej... conajmniej...dziwnie. Nie ma w tym krzty złości, nuty szczęścia... po prostu coś dziwnego. Zaczynam myśleć o znaczeniu słowa "przyjaźń" i mam wątpliwości... tak, beznadziejne, dziwne wątpliwości. A to wszystko przez kilkanaście głupich słów, kilka 'psychologicznych faktów', ludzkie postawy, zachowania, gesty i moją zwykłą niepewność. Przemyślając wsyzstko dochodzę do wniosku, że teraz - aktualnie nie mam żadnego prawdziwego przyjaciela, a może inaczej... nie mam żadnej osoby do której zwracałbym się tym mianem. Zastanawiam się, jak to się stało, że straciłem wolę... i niektórych z przyjaciół. W sumie... nigdy nie miałem wielu przyjaciół. W podstawówce - tylko jedna osoba, której zaufałem. Teraz, straciłem z nią kontakt. Za czasów gimnazjum miałem już więcej przyjaciół...a przynajmniej myślałem, że miałem... jeden z nich zmieszał mnie z błotem, tak, że ciągle czuje ból - chyba jako jedyny tak naprawdę mnie zranił; drugi, no cóż, niestety ignoruje mnie i traktuje z dystansem, trzeciemu, zapewne najlepszemu sam nie potrafię zaufać, a to co jest między nami... no cóź zapewne nie prawdziwa przyjaźń, czwarty przyjaciel - najprawdziwszy, najkochańszy, prawdziwie jedyny? chyba zapomniał o mnie w swoim życiu... niby zawsze się troszczy, ale nie ma od niego telefonu, do czasu w którym sobie uświadomi, że potrzebuje czegoś ode mnie. Więcej przyjaciół nie mam, nie miałem i nie wiem czy mieć będę. Znaczy się z normalnego punktu widzenia. Takiego, w krórym moge powiedzieć słowo "przyjaciel". Wiem, ze wokół mnie jest wiele osób zasługujących na największe poświęcenie i troskę z mojej strony i mimo wrodzonego sarkazmu i ironi(tak, tak) staram się im to ofiarować. Jednak nie wiem czy umiem nazwać kogoś przyjacielem. Za każdym razem, gdy już udaje mi się użyć tego słowa, dana osoba zachowuje się tak jakbym stracił dla niej wartość. Nie rozumiem tego. To takie dziwne, zyskując przyjaciela, traci się...wiarygodność? nie wiem... prawda jest taka, że na świecie, w swoim otoczeniu jest tyle osób, którym na mnie zależy. I to boli... jest piękne, a jednak boli. Bo nie wiem co będzie dalej. Czy jestem wart ich przyjaźni? Czy spiszę się dobrze...niepewność, niepewność, niepewność...ech... boję się zaufać. Pełen lęków i niepokoi. Doświadczony przez życie czy po prostu przezorny? heh... najlepsze jest to, że mam ludzi, za których oddałbym życie. Przyjaciół prawdziwych, nie tylko z nazwy. Osoby z którymi nigdy nie rozmawiałem o zostaniu przyjacielem, a mimo to okazujące mi troskę i ... wszystko co tylko mogą BEZINTERESOWNIE. Wy, ci przyjaciele nie z nazwy wiecie o kim mówię, prawda? Przynajmniej jedno z was wie, prawda? Przy was wszystko jest takie naturalne...nie wstydzę się słów, przekonań, religii, tego kim jestem... ale wciaż się obawiam. Chciałbym się przytulić, poczuć się bezpieczny, a nie potrafię. Boję się odrzucenia, reakcji na mój dotyk, myśli, o tym, że jestem nachalny czy też po prostu zboczony. Ech... a jednak czasem to przemagam. I czekam na odczucia innych. Sam nie wiedząc co myśleć... bo tak naprawdę pojęcie przyjaźni ma wiele definicji. Dla każdego jest to czymś innym... nie znam swojej definicji. 

Chciałbym po prostu być akceptowany takim jakim jestem, nie doceniony, zaakceptowany po prostu i chciałbym czuć się naturalnie w towarzystwie przyjaciela. Tak, że wszystko co przy nim zrobię nie zdziwiło nas obu, żebyśmy choć trochę byli na to przygotowani. I żebyśmy znali granice własnej prywatności, której nie wolno nam przekroczyć. To tyle. A może aż tyle... i znowu nie wiem.

666zmierzch666 : :
lut 18 2004 last
Komentarze: 11

Waaaa~a! Właśnie wróciłem z ostatniego zastrzyku. Teraz z moim zdrówkiem będzie coraz lepiej - miejmy nadzieję.

666zmierzch666 : :
lut 15 2004 weekendzik - nocleg u Agusi i nie tylko.
Komentarze: 8

Yey, co to był za weekend! Ani chwilki odpoczynku. W sobotę od raniutka przygotowania na przyjście Seraphiel(:* for you), a gdy już Seraphiel przyszła wzięliśmy się do oglądania "Ice Age" - za którą anielątko cały ranek biegało. Dzięki słonko! Bardzo mile spędzony poranek^^. A i film fajniutki. Gdybym mógł zapewne siedział bym z Sephik i obejrzał następne ileś tam filmów, ale okazało się, że od razu po pożegnaniu z nią musiałem jechać do Gdyni Głównej spotkać się z Milką i kolegą z koloni - Sławkiem. Ile myśmy go szukali <.< >.> <.<. Opis "jestem w zgniłozielonej kurtce" za wiele nam nie mówił, bo połowa chłopaków na mieście miała takie kurtki, a w dodatku widzieliśmy się jakieś półtorej roku temu i nie byłem pewien czy się poznamy. No, ale w końcu wypatrzyłem go na tym dworcu i lekko się zdołowałem(Sławek dlaczego ty tyle urosłeś?!!! Jaki ja nizutki przy tobie... ja chcę wiecęj wzrostu, przynajmniej o 3 cm! Ewentualnie chcę zmaleć do 1,50 cm by wyglądać cute^^). Kiedy tak sobie gadaliśmy na dworcu, Milka zaprosiła nas na pizzę(w przeprosinach za to, że w piątek czekałem na nią godzinę pod szkołą, a ona ni przyszła!). Jak zwykle zamówiłem hawajską^^, a później poszliśmy na spacer. Odprowadziliśmy Sławka na dworzec i szybciutko wróciliśmy do domku, gdzie musiałem posprzątać i przygotować się na wyjazd do Agi. 

Ładnie się spakowałem i jak to ja...ech...byłem u niej o ponad godzinę za wcześnie! Z nudów zaczęliśmy oglądać "X-the movie", ale nie skończyliśmy, bo film też nas jakoś nie interesował(Aga go jeszcze nie oglądała - ja tak, ale to jej znudził się wcześniej). Później przyszły Pałka i Ania i zaczęły przeprowadzać terapię osobom na GG, potem przyłączyła się do nich i Gosia^^. Trochę musieliśmy poczekać na Becię, ale kiedy w końcu dotarła było suuupeeeerrrr. Trochę wariowaliśmy....tak, tak tylko trochę... czas mi dziwnie szybko mijał, w szczególności na czytaniu twórczości Agi, przesiadywaniu w kuchni, oglądaniu Draculi, rozmowach z siostrą Agi-Agacią, zajadaniu różnych rzeczy, snuciu się w pidżamce(brzoskwiniowo-rózowo-pomarańczowej w kwiatki XDDD) po pokojach i wyglądaniu jak Sadako, pisaniu na ścianach, śpiewaniu("I'm singinnnnnnn' in the rain!!! Whenn~n I'm happy agaiiiinnnn", "Lions live in Keniaa!!!)  i w końcu na oglądaniu filmów kinowych Sailor Moon. Co to to było!!! Dziewczyny wcielały się w sailor senshi("Groch Kapusta!", "Księżycowy Autyzm" XDDD), w międzyczasie rzucając czym popadnie(dosłownie czym popadnie) w pojawiającego się na ekraniku Mamoru(obrywał min. ciasteczkami, poduszkami, orzeszkami i chyba tylko pomidorków brakowało). A ja jak sobie tak ogladaliśmy to...uświadomiłem sobie, że jeden z moich ulubionych aktorów ma na nazwisko "fasola"... nie fajnie. No, ale nie można mieć wszystkiego prawda? Mógł mieć na nazwisko np. kalafior lub szpinak, ne? A tak jest tylko fasola^^. Po obejrzeniu "Sailor Moon" poszedłem do kuchni(było już coś koło 2 nad ranem) zrobić sobie rosołek^^ i wypić herbatkę(Aguś, właśnie! Jestem Ci dozgonnie wdzięczny za poczęstowanie mnie taką ilością herbat - cytrynowa, poziomkowa, zwykła...love it). Po wypiciu rosołku i herbatki wróciłem do pokoju współnego^~ i zacząłem śpiewać "Małą wojnę" Lady Pank, której tekst Becia uwieczniła na ścianie. Obok były jeszcze "Chryzantemy złociste", które też sobie zaśpiewałem po czym wziąłem markerek w łapke i narysowałem Elrohira na wolnym kawałku ściany(nie wyszedł mi najlepiej...przepraszam Aguś, następnym razem będzie coś lepszego) i gdzię na ścianie napisałem "I'm singin in the rain". Siedząc na łóżku piętrowym słuchałem sobie powieści Agniesi, którą czytała Beatka. Fajne to toś^^. Koło 4 doszliśmy do wniosku, że jednak trza iść spać i opatuliłem się śpiworem na łóżeczku, czekając na Gosię. Biedna Gosia musiała ze mną spać... jednakże ni mogłem zasnąć(jedyną osobą, która zasnęła stosunkowo szybko była Ania. respect. Nie wiem jak jej się udało zasnąć wśród naszych głośnych rozmów). Ku uciesze Gosi stwierdziłem, że nie zasnę i usiadłem sobie w kącie łóżka starając się usnąć na siedzącą. nothing. Zrezygnowałem ze spania na łóżku i walnąłem się na podłodze obok Pałki, Beci i Gusi. Trochę jeszcze rozmawialiśmy o filmach i książkach, kiedy w końcu udało mi się zasnąć na podłodze!!! Yey^^. No i nadszedł ranek, gdyby nie to, że dziewczyny były zbyt zaspane zabiłyby mnie za to, ze wstałem o 7:30 - budzik dzwonił aż trzykrotnie. Umyłem się i przygotowałem do wyjścia, kiedy inni sobie spali więc stanąłem sobie w pokoju i czekałem aż ktoś się obudzi. Becia i Gosia były już w miarę rozbudzone(akcja Beci - krzyknąć śpiacej nadal Adze wprost do ucha "pobudka"), więc pożegnałem się z nimi i poszedłem na przystanek. Dzięki serdecznie Agusiu, że mnie zaprosiłaś :*. Po dość długim czekaniu przyjechał autobusik i dotarłem do domku. A w domku - rozpakować się, zjeść coś i jazda na kręgle. Trochę zaspany pojechałem z rodzinką na kręgle, gdzie o dziwo! wykazałem się całkiem niezłą formą(niewiele spałem, nie mam umiejętności, a zająłem drugie miejsce i przegrałem tylko jednym punktem!). Po ponad dwóch godzinach kręgli wróciliśmy do domku, gdzie walnąłem się i w końcu wyspałem^^. Tak mi minął weekendzik....teraz tylko perspektywa tak szybko mijających ferii mnie przeraża.  

666zmierzch666 : :
lut 12 2004 rozwiązanie.
Komentarze: 9

I oto nastąpiło rozwiązanie niby-konkursu na to kogo nowy layout przedstawia. Pierwsza była Becia i postanowiłem ofiarować jej taką mini nagrodę. Wiem, że innym może zdawać się to nie fair, bo to nawet wcale nie był konkurs(zapewne gdybym ogłosił to oficjalnie większość osób by zaczęła zgadywać^-~), a i nie wszyscy mogli wejść do neta w tym samym czasie. Przykro mi, lecz zapewniam, że z czasem jeszcze coś wymyślę(planuje wprowadzić kiriban^^). Na razie jednak gratuluję Beaci zwycięstwa!! Oto twoja nagroda:

It's gift for you! Congratulations!

Mam nadzieję, że się podoba. Aha... zakaz rozpowszechniania bez oficjalnej zgody Beci^^.

666zmierzch666 : :
lut 11 2004 wrażenia po HP5.
Komentarze: 3

Skończyłem 5 tom HP. Oficjalne zakończenie miało miejsce wczoraj, dziś tylko przeczytałem słowniczek i już po wszystkim. Mam mały problem z dzieleniem się wrażeniami z kimkolwiek, bo nikt z moich znajomych(prócz Gosi i Gosi^^) jeszcze nie skończył tego czytać(ale po feriach będę mieć fajną dyskusję z fanami HP, a przede wszystkim z Krzysiem, z którym próbuje na ten temat rozmawiać już od dłuższego czasu). Co do samej książki... muszę przyznać, że mnie rozczarowała. Nigdy nie byłem jakimś tam wielkim fanem twórczości Rowling, ale po 5 tomie spodziewałem się czegoś więcej, liczyłem, że bardziej mnie wciągnie...a tu bez większych fajerwerków. Nawet śmierć Syriusza - mojego ulubionego bohatera nie zrobiła na mnie wrażenia. No cóż... może zbyt wiele oczekiwałem, ale liczyłem, że 5 części uda się dorównać 3(moim zdaniem najlepszej), a tu tylko kilka wątków uznałem za wspaniałe. Podsumowując - książka naprawdę fajna, ale jak dla mnie czegoś jej brakowało. Może tej magii? A może po prostu jestem mugolem... don't know.

666zmierzch666 : :
lut 10 2004 co w domku i po za nim^^
Komentarze: 7

Hehee... wracam do domku, a tu pada hasło: "zbiorowa dieta". Miałem dość duże zdziwko, jak to usłyszałem^^. Okazało się jednakże, że ja nie jestem do niej zaliczony O.o. Z jednej strony to dobrzeeee, bo nie muszę ograniczać swojego jadłospisu^ ~, a z drugiej strony źle, bo chyba powinnienem zrzucić kilka kilo. Tak więc od dzisiaj cała rodzinka(wykluczając moją siostrzyczkę^^) zaczęła jeść jedzonko na parze. Na początku to mnie przeraziło, ale później... mniam! Podsumowując rodzice mieli dobry pomysł, zaczynam się tylko modlić, żeby nie wymyślili przejścia na wegetarianizm. Ech... po prostu nie umiem sobie odmówić pieczarek ^ ~ i kilku innych rodzajów mięska^^.     

***

Wczoraj poznałem Xullie i Liv. Pierwsze wrażenie: "czy to wy jesteście dwie Ole?" XDDDDD. A potem miła wyprawa do Gemini i zainteresowanie mnie "Naruto"(Gosiaczku I want moreee! Kakashii^^ Iruka^^ love them) oraz duuużo rozmów na różne tematy, a w szczególności na temat Naruto i HP(którego 5 tomik już kończę). Byłooo sooo nice^^.

***

Aha^^ Cio do tych gentlemenów przedstawionych na layoucie, to dotychczas tylko WIELKA MISZCZYNI Becia doszła kim są! Braaaawwwaaaa dla Beaciii!!! No cóż.... a reszcie daję jeszcze jedną szansę do odgadnięcia. Have fun^~!

666zmierzch666 : :
lut 08 2004 nowy layout. Haru-chan jesteś cudowna!!!
Komentarze: 6

Widzicie to? Widzicie to cudeńko? Yey... przepiękny...a wszystko dzięki Tobie Haru-chan!!! Naprawdę nie wiemy, jak dziękować za ten przepiękny layout!!! Jesteś koffanaaa!!! Dziękujemy, dziękujemy, dziękujemy!!! DOMO ARIGATOU GOZAIMASU!!! Aha, anielatko, jeśli bedziemy mieć z czymś problem, możemy się do Ciebie zgłosić, ne? No i powiedz, jak możemy się odwdzięczyć!^^

Co do postaci przedstawionych na layoucie...to powinniście się domyślić^^. A w szczególności osóbki z mojej klasy i Sephik-chan^^. Jeżeli jednak nie odgadniecie, to zdradzę wam to w kolejny notce^^.

Jeszcze raz, najmocniej dziękuję Haru-chan! :* for you & :* for martin

666zmierzch666 : :
lut 07 2004 prezent.
Komentarze: 2

Rodzice potrafią zaskoczyć. I to bardzo. Siedzę sobie grzecznie w domku nic nie robiąc(czyt. obijając się przed monitorem kompa), a tu przychodzi mama i mówi "Mam dla ciebie prezent". Ja na to oczka jak pięć złoty, staram się sobie przypomnieć jakąkolwiek okazję z której mógłbym coś dostać, cokolwiek, a tu nic. Więc się pytam: "A z jakiej okazji?". "Bez okazji" pada odpowiedź "Musisz tylko poczekać aż tata przyjedzie, bo ma go w samochodzie". Potakuję i wracam przed komputer i czekam. Tata wraca niewiele później i okazuje się, że kupili mi 5 tom HP. Szczerze mówiąc jest wiele innych rzeczy o których marzę, ale zaskoczyli mnie zupełnie, no i między innymi rzeczami, które chciałem dostać w bliższym lub dalszym czasie była właśnie ta książeczka. I to najmilej jak mogli. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, kupili mi prezent z zaskoczenia i to taki, który bym pewnie sam sobie później sprawił czyli udany prezent i nie zrobili czegoś takiego jak zawsze "Są twoje ... więc masz tu pieniądze i idź sobie coś kup", ale wysilili sie, żeby wybrać coś dla mnie. Nie wiedziałem, jak im dziękować. Naprawdę to było piękne...jak dawno nie czułem się tak szczęśliwy z ich powodu.

666zmierzch666 : :
lut 01 2004 biedne pieczarki.
Komentarze: 6

Nie, nie, nie! Jestem mordercą i to z winy własnej matki!!! Nie uwierzycie co ona kazała mi zrobić...ona...nie...to takie straszne...kazała mi pokroić pół kilo pieczareeekkk...buu..... to takie straszne!!! Zabiłem pół kilo pieczarekk!! Zapewne bedę musiał je jeszcze zjeść w dzisiejszej pizzy.... biedne pieczarki.... zabiłem je! sniff...

666zmierzch666 : :