kwi 15 2004

To co u mnie - pigułka informacji


Komentarze: 4

Święta minęły i po świętach. W sumie...dla mnie żadnej różnicy nie było. No może te kilka dni wolnych i tyle, jednak nie czułem aury tyczącej się Zmartychwstania Chrystusa(tak, mimo wszystko On mnie jeszcze interesuje, tak, tak..). Sprzątanie niby było, pieczenie ciast też...ale co...z prawdziwie rodzinną atmosferą? No cóż, ja tego nie czułem, nawet pomimo tego, że przyjechała do mnie rodzina z Grudziądza.

Rodzina z Grudziądza... heh... prababcia, dwie ciocie, kuzynka i kuzyn. Sześcioletni kuzyn. Totalnie FANTASTYCZNY! Z całej kilkunastoosobowej rodziny pokochał najmocniej właśnie mnie, jestem taki zachwycony... Razem musieliśmy chodzić na spacery(w trakcie których kuzynek jakoś bardzo szybko się męczył i musiałem dźwigać go na barana) , bawić się, bajki oglądać np. Scooby Doo(wiecie, że powstała tego japońska interpretacja? XD "Tusuubi Du" czy jakoś tak... Shaggy bishounenem większym niż Fred; Velma ładniutką uczennicą w mundurku; a Daphne, jak to Daphe wykapana ślicznotka. A mangowa mordka Scooby'ego, szkoda gadać ^^'), Tom & Jerry... kuzynek bał się po prostu sam tego oglądać. W ogóle bał się zostać choć sam przez sekundkę - byłem śledzony przez 24 godziny na dobę! Idę do kuchni - on za mną, siadam przy kompie - siada mi na kolanach, idę do toalety - siłą go z niej wypycham, czytam książkę - zmusza mnie bym czytał na głos, jem obiad - już czeka, kiedy skończę, żeby mnie gdzieś zaciągnąć... I tak przez 5 z 6 wolnych dni. Zonk był i tyle.   

Znowu wróciła moja obsesja tycząca się a)herbaty, b)kitkatów(nie 'kitiketów'!), c) singin' in the rain. Zaczyna mi się wydawać, że jeśli to potrwa jeszcze jakiś czas ktoś ze znajomych mnie zabije. W szczególności moja pasja śpiewania fragmentów z "Deszczowej Piosenki" doprowadzi ich do morderczych instynktów... moja własna mamusia ma dziwne tiki nerwowe, gdy cały dzionek lecą tylko piosenki z tego musicalu. Co do herbaty... myślę o niej częściej niż o czymkolwiek innym. Z nudów zaczynam w myślach liczyć filiżanki herbaty. Mówię o herbacie, wtrącam słowo "herbata" w zdania, które jej zupełnie nie dotyczą. Zastanawiam się kiedy zacznę na sprawdzianie zamiast odpowiedzi pisać... hmmm... na przykład na spr. z gegry: "herbata monsun kocham herbatę jest gorąca wiatrem okresowym herbata. Wieje napiłbym się z kierunku herbaty(...)". W dodatku ostatnio tak się gnębie tą herbatą, że po lekcji chemi na której omawialiśmy pH zastanawiam się ile taka moja Lipton Tea, którą mamusia kupuje ma pH, no i jaki odczyn... straszne, ne? KitKaty zaś ostatnio są w małej niełasce, bo nie połykam ich codziennie i w takiej ilości, jakiej bym chciał, bo staram się przynajmniej zachować jakiś kształt, a nie toczyć się po schodach jak kulka tłuszczu XDDD.

Waaaaaaaaaa~a!!! Widziałem dzisiaj przepiękny krzyżyk. Totalnie przepiękny krzyżyk. Co prawda nie za wielki,ale za to  ciemny, wręcz czarny, otoczony srebrnymi kółeczkami... znaczy się czymś w tym stylu. A co najważniejsze(!): zmieniający kolor pod wpływem temperatury *-**** Chyba, ba, napewno go sobie kupię jeśli nikt nie kupi go przede mną. Już dawno nie zainwestowałem w nowy krzyżyk. Co prawda, chlip, przez pieniążki wydane na krzyżyk uszczupli się mój budżet, sniff, oszczędności odkładane na DVD lub soundtrack z "Singin' in the rain", ale co począć gdy zbieranie krzyży też jest jedną z moich obsesji?!^_~ A ten naprawdę mi się podobał... zresztą na tym straganie było jeszcze kilka takich godnych uwagi...oh *^* <--- śmierć z zachwytu.
Tak zahaczając jeszcze o temat krzyży... Krzysiek pożyczył mi płytkę z klasowymi zdjęciami, a na którymś jest uwieczniony mój ulubiony krzyżyk. Jak tylko płytka wróci do mnie, umieszczę jego zdjątko gdzieś tu*-*.


Przy okazji, dowiedziałem się też kim zostanę w przyszłości - grabarzem! yy...tj. grabiarzem^^ czyli takim człowieczkiem co liście grabi. Przez cały wuefek chodziliśmy po boisku i grabiliśmy listki, które spadły, bo naszej pani dyrektor nie chce się zatrudnić profesjonalnych grabiarzy, więc my się musimy szkolić w tym fachu. Prawdopodobne, że będę przekazywać tradycje grabienia liści z pokolenia na pokolenie. Już sobie wyobrażam moje wnuki latające z grabkami XDDDD. A! Moja i Moniczki kupa liści wyglądała jak żółw. Przy okazji mogę zostać fotografem i rzeźbiarzem... jest chyba taka dziedzina sztuki jak landart? ^__~

Moja siostra próbuje nauczyć się imienia naszej/Agusiowej kici. Kicia nazywa się Morgiana(czy ja dobrze to pisze? XD). Milka na to "Migrena! Gdzie jesteś?". Przesłanka nr 1 - kicia ma imię na M, przesłanka nr 2 - Migrena zaczyna się na literę M. Wniosek - nasz kot wabi się Migrena. A te przesłanki, to na dowód, że słucham naszej wychowawczyni tak jak powinienem.

aa... i jeszcze chcę podziękować Gusi!!! Domo arigatou gozaimasu! Dzięki Tobie poczułem święta *-*, dostałem czekoladowego zajączka...how wonderful.

a do Ciebie, promyczku-Gosiaczku, powiem tyle: trzymaj się i bądź silna! Wiem, że potrafisz!

666zmierzch666 : :
Chara Aeris
26 kwietnia 2004, 01:05
A Gosiaczek powie tyle:dziękować bardzo za wsparcie!!!To naprawdę dla mnie dużo znaczy!
25 kwietnia 2004, 21:56
Masz świetnego kuzyna ;),a ta historia z Migreną jest the best!!!
chi
16 kwietnia 2004, 22:53
Puli! nie ma za cio dziękować^__^ bo to taki zajączek- po świętach... i jestem pod wrazeniem tych przesłanekXDD po prostu brawo!XDDD A o Morgianie, tej od dziecka swojego brata ktory był pedałem juz nie chce mi sie mowić, bo to wymaga u mnie myślenia...XDD
miwako
16 kwietnia 2004, 15:49
może i twoja i moniki kupka liści była jak żółw ale za to moja i beciora była zdecydowanie największa^_^, a ja mimo moich talentów w grabieniu pozostanę przy chirurgi ^_^. dzięki twoim krzyżom przypomniało mi się że gdyby nie pałka i ania to nie miałabym żadnych w miarę nowych kolczyków. pamiętam czasy kiedy kupowałam prawie co tydzień nowe kolczyki(oczywiście wiszące ^_^). powiedź lucyś (to jest zdrobnienie) kamilce że moja kicia nazywa się MORGIANA NIE MIGRENA.

Dodaj komentarz