Kyaaaa... no i już po szkolnej wigilii. Heh, muszę szczerze powiedzieć, że to była moja pierwsza tak fajna klasowa wigilia. Jak zwykle zaczęło się tym, że przyszedłem za wcześnie i po trochu się nudziłem, ale wypatrzyłem Monisię i Kasię, więc szybko mi to minęło. Później normalka - wszyscy się zebrali, przeczytaliśmy fragment z Pisma Św., a potem zaczęliśmy śpiewać kolędy... heheee... w pewnym momencie myślałem, że zostanę ukatrupiony, a było to wtedy kiedy wszyscy juz mieli dość śpiewania, a ja wyskoczyłem z jakąs zwrotką o której większość zapomniała^^. Po tym wszystkim zaczęliśmy dzielić się opłatkiem, yeeee!!! Przełamałem się ze wszystkimi (nawet złapałem Jarka, Chi i Marysię, ech, a nawet złożyłem życzonka naszej wychowawczyni), później wyściskałem wszystkich (przy czym doszedłem do wniosku, że Jacek, Kutwa i Marta mają najsilniejsze uściski w całej klasie) i wysłuchałem życzeń, nio i sam poskładałem. Najmilsze były te, które mówiły bym został sobą^^(thank you! heh, wiecie, że nawet pewna smętna pani mi to powiedziała?^_~), a te najmniej miłe, jak zwykle, składała mi nasza gosposia, która życzyła mi pięciokrotnie mniejszego entuzjazmu (hmmm...zawsze myślałem, że entuzjazm to bardziej zaleta, niż wada, mogę się mylić, no, ale ok). Aż w końcu prezenty... heh, Gosiaczku jesteś po prostu wspaniała :-*!!! Naprawdę! Chociaż najmilszym prezentem było to, że Agusi podobał się prezent, jaki jej kupiłem. Heh. W ogóle było totalnie super!!! Jak ja was wszystkich koffam! Po rozdaniu prezentów zaczęliśmy jeść. No dobra, wiem, że nie powinnienem przesadzać z ilością słodyczy i w ogóle, ale, ale jak można się powstrzymać jak wokół tyle smakołyków? Specjalne gratulacje dla Gusi za upieczenie naprawdę dobrego ciasta marchewkowego^^. Waaaaaaaa.... waaaa.... naprawdę było bardzo miło, yey, ale się wzruszyłem - w szczególności po usłyszeniu słów Monisi "mały duży anioł stróż"*^^*. Co będę więcej opowiadał, powiem tylko, że było WSPANIALE!!!
Nio, a na koniec życzę jeszcze raz wszystkim tego cio w szkole i jeszcze więeeej!